W dżungli poranek zawsze zaczynał się od gimnastyki. Lew Kuba robił przysiady w swoim ulubionym kapeluszu detektywa, Patrycja skakała przez niewidzialne skakanki, Zofia rozciągała szyję, a Alfred ćwiczył węch, wąchając świeże liście.
– Raz, dwa, trzy! – odliczał energicznie Kuba, podskakując w miejscu. – Pamiętajcie, zdrowe ciało to zdrowy umysł detektywa!
– A czy możemy detektywować z niezdrowym umysłem w zdrowym ciele? – zapytała żartobliwie Patrycja, wykonując skomplikowany układ skoków.
Zofia zaśmiała się, wyciągając swoją długą szyję ku najwyższym gałęziom.
– Myślę, że najlepiej mieć i jedno, i drugie w dobrej formie. Spójrzcie, jak piękny dziś dzień! – powiedziała, obserwując wschodzące słońce przebijające się przez korony drzew.
Alfred tymczasem z zamkniętymi oczami wąchał różne liście, które zebrał wcześniej.
– Czuję… eukaliptus, miętę, a to… hmm… to chyba nowy zapach! – mruknął z zadowoleniem, zapisując odkrycie w swoim mentalnym katalogu zapachów.
Po ćwiczeniach przyszedł czas na śniadanie: Kuba zajadał stekowe ciasteczka, Patrycja chrupała te serowe, Zofia delektowała się palmowymi, a Alfred zjadł kilka… mrówkowych.
– Te ciasteczka są coraz lepsze, Alfredzie! – powiedział Kuba, oblizując się. – Co dodałeś tym razem?
– Sekretny składnik – odparł tajemniczo Alfred. – Odrobina miodu dzikich pszczół i szczypta cynamonu. Ale nie mówcie nikomu, to mój sekret kulinarny.
– Twoje sekrety są u nas bezpieczne – zapewniła Patrycja, zapisując przepis w swoim małym notesiku, gdy nikt nie patrzył.
Porady dla mieszkańców dżungli
Po śniadaniu rozpoczęła się sesja porad dla mieszkańców dżungli. Pierwsza przyszła Papuga Pelagia, która zgubiła swój ulubiony pierścień.
– Drogie zwierzęta detektywi – zaczęła, nerwowo przebierając skrzydłami. – Mój ulubiony pierścień zniknął! To rodzinna pamiątka, którą dostałam od mojej prababci papugi. Jest srebrny z małym niebieskim kamykiem.
– Kiedy ostatnio go widziałaś? – zapytała Patrycja, wyciągając swoje szkło powiększające i notes.
– Wczoraj wieczorem, gdy myłam się w strumyku. Położyłam go na kamieniu, a gdy skończyłam, już go nie było! – wyjaśniła zrozpaczona Pelagia.
Kuba podrapał się po brodzie.
– Hmm, przy strumyku, mówisz? Czy zauważyłaś coś nietypowego? Jakieś ślady, dźwięki?
– Nie, nic szczególnego… Chociaż! – Papuga nagle się ożywiła . – Słyszałam plusk wody, jakby coś do niej wpadło, ale myślałem, że to tylko ryba.
Zofia spojrzała na Alfreda, który już wiedział, co robić. Wstał i powiedział:
– Myślę, że twój pierścień mógł wpaść do wody. Ryby czasem zbierają błyszczące przedmioty do swoich gniazd. Proponuję, żebyśmy jutro rano poszli do strumyka i porozmawiali z Rybą Renatą. Ona zna wszystkie zakamarki strumienia.
– To świetny pomysł! – zgodził się Kuba. – Tymczasem, Pelagio, sprawdź dokładnie swoją dziuplę. Czasem gubimy rzeczy we własnym domu.
Papuga Pelagia podziękowała za poradę i odleciała z nadzieją w sercu.
Następnie pojawił się Wąż Wiktor, który narzekał, że ktoś zjadł jego zapas bananów.
– Ssssstraszna sprawa – zasyczał, wijąc się nerwowo. – Miałem dziesięć dojrzałych bananów schowanych w dziupli starego drzewa, a teraz nie ma ani jednego!
– Czy ktoś wiedział o twoim schowku? – zapytała Patrycja, robiąc notatki.
– Nie sądzę… chociaż ostatnio widziałem, jak Małpa Marta kręciła się w pobliżu – odpowiedział Wiktor, mrużąc oczy.
Alfred zaczął węszyć wokół Wiktora.
– Czuję zapach bananów… ale też coś innego… – powiedział, marszcząc nos. – To zapach… termitów!
– Termitów? – zdziwił się Wąż.
– Tak! – potwierdził Alfred. – Termity uwielbiają słodkie owoce. Jeśli twoja dziupla jest blisko ich kolonii, mogły zwęszyć banany i urządzić sobie ucztę.
Zofia kiwnęła głową.
– Alfred ma rację. Znam drzewo, o którym mówisz, i rzeczywiście, niedawno zauważyłam tam nową kolonię termitów. Proponuję, żebyś znalazł nowy schowek, najlepiej w metalowym pudełku, którego termity nie przegryzą.
– A ja mogę ci pokazać kilka dobrych miejsc – zaoferował Kuba. – Mam swoje tajne skrytki w całej dżungli!
Wąż Wiktor podziękował za poradę i odpełzł, planując już nową kryjówkę na swoje banany.
Na końcu pojawiła się Sowa Sylwia, która oznajmiła, że w nocy widziała dziwne światła w dżungli i słyszała tajemnicze głosy.
– To było naprawdę niepokojące – powiedziała, przekrzywiając głowę. – Latałam jak zwykle na nocny patrol, gdy nagle zobaczyłam migające światła w głębi dżungli. A potem usłyszałam dziwne dźwięki, jakby ktoś recytował coś w nieznanym języku!
– To musi być spisek! – zawołał Kuba, dramatycznie unosząc kapelusz. – Może to łowcy skarbów albo… kosmici!
– Kubo, nie strasz Sylwii – skarciła go łagodnie Zofia. – Sylwio, czy możesz dokładnie opisać, gdzie widziałaś te światła?
– To było niedaleko Wielkiego Baobabu, w tej części dżungli, gdzie rosną te rzadkie, czerwone kwiaty – wyjaśniła Sowa. – Światła migały rytmicznie, a głosy brzmiały prawie jak… śpiew.
Patrycja zapisała wszystkie szczegóły w swoim dzienniku.
– To bardzo intrygujące. Czy ktoś inny też to widział?
– Rozmawiałam z Nietoperzem Norbertem, on też coś słyszał, ale bał się podlecieć bliżej – odpowiedziała Sylwia.
Alfred zamyślił się.
– Myślę, że powinniśmy to zbadać. Jeśli to coś niebezpiecznego, musimy chronić mieszkańców dżungli.
– Zgadzam się – powiedział Kuba. – To będzie nasza dzisiejsza misja!
Początek śledztwa
Detektywi postanowili zbadać sprawę Sylwii. Kuba założył swój kapelusz śledczy, ale coś w środku zaszeleściło.
– Co to?! – zdziwił się, zdejmując kapelusz i zaglądając do środka.
Patrycja szybko wyciągnęła szkło powiększające i zajrzała do środka.
– To liść z dziwnym symbolem! – oznajmiła, ostrożnie wyjmując go z kapelusza.
Zofia spojrzała na liść i od razu rozpoznała, że pochodzi z rzadkiego drzewa rosnącego w głębi dżungli.
– To liść z Drzewa Szeptów – powiedziała. – Rośnie tylko w najgłębszej części dżungli, niedaleko Wielkiego Baobabu. A ten symbol… wygląda jak maska teatralna!
– Maska teatralna? – powtórzył Alfred, przyglądając się symbolowi. – Ale jak ten liść znalazł się w twoim kapeluszu, Kubo?
Kuba zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć.
– Wczoraj wieczorem zostawiłem kapelusz na werandzie, żeby się wywietrzył. Musiał tam wpaść.
– Albo ktoś go tam umieścił specjalnie – zauważyła Patrycja. – To może być wskazówka!
– Musimy tam iść! – zarządził Kuba, ponownie zakładając kapelusz. – Przygotujcie się na wyprawę!
Każde ze zwierząt spakowało swój specjalny ekwipunek: Patrycja wzięła notes, ołówek i kolekcję szkieł powiększających różnej mocy, Zofia przygotowała mapę dżungli i zapas liści palmowych na drogę, Alfred spakował fiolki na próbki zapachów, a Kuba zabrał lornetkę i latarkę.
Wyprawa w głąb dżungli
Podczas wyprawy Alfred węszył tropy, a Patrycja zapisywała każdy szczegół w swoim dzienniku. Zofia prowadziła, używając swojej wysokości, by wypatrywać najlepszej drogi.
– Czuję zapach… małp! – oznajmił nagle Alfred, zatrzymując się. – Wiele małp przeszło tędy niedawno.
– Małpy? – zdziwiła się Patrycja. – Czy to możliwe, że to one urządziły nocne przedstawienie?
– To by wyjaśniało dziwne dźwięki – zgodził się Kuba. – Małpy potrafią być bardzo hałaśliwe.
Zofia zauważyła coś na ziemi.
– Patrzcie! – zawołała, wskazując na mały, kolorowy przedmiot leżący wśród liści.
Patrycja podeszła bliżej i podniosła go.
– To kawałek materiału… bardzo kolorowy, z cekinami! – powiedziała, oglądając znalezisko przez szkło powiększające. – Wygląda jak fragment kostiumu.
– Kostiumu? – powtórzył Kuba. – Czyli to naprawdę może być jakieś przedstawienie!
– Idźmy dalej – zaproponował Alfred. – Trop prowadzi w stronę Wielkiego Baobabu.
Po godzinie marszu dotarli do ogromnego drzewa, gdzie znaleźli kolejny liść z symbolem. Tym razem był to znak strzałki.
– To wygląda jak mapa! – zauważyła Zofia i szybko narysowała plan na kawałku kory. – Jeśli połączymy te dwa symbole, strzałka wskazuje na polanę za Wielkim Baobabem.
– Świetna dedukcja, Zofio! – pochwalił ją Kuba. – Ruszajmy na tę polanę!
Gdy zbliżali się do polany, zaczęli słyszeć ciche głosy i sporadyczne błyski światła. Detektywi ostrożnie podkradli się bliżej, ukrywając się za krzakami.
To, co zobaczyli, kompletnie ich zaskoczyło. Na polanie grupa małp ustawiała prowizoryczną scenę, wieszając kolorowe tkaniny między drzewami. Kilka małp ćwiczyło jakiś taniec, inne recytowały tekst, a jeszcze inne manipulowały przy świecących robaczkach umieszczonych w słoikach, tworząc efekty świetlne.
– To one! – szepnęła Patrycja. – Małpy przygotowują przedstawienie!
– Ale dlaczego w tajemnicy? – zastanawiał się Alfred.
Kuba nie mógł dłużej wytrzymać i wyszedł z ukrycia.
– Halo! Co tu się dzieje? – zawołał przyjaźnie.
Małpy na jego widok pisnęły z zaskoczenia, a niektóre próbowały ukryć swoje rekwizyty.
– Spokojnie, nie przyszliśmy wam przeszkadzać – zapewniła Zofia, również wychodząc z ukrycia. – Jesteśmy tylko ciekawi, co tu robicie.
Jedna z małp, wyraźnie starsza od pozostałych, wystąpiła do przodu.
– Jestem Małpa Marta, reżyserka tego przedstawienia – przedstawiła się. – Przygotowujemy niespodziankę na Festiwal Pełni Księżyca, który odbędzie się za trzy dni.
– Festiwal Pełni Księżyca? – powtórzył Alfred. – Pierwszy raz o nim słyszę.
– Bo to nowa tradycja, którą chcemy wprowadzić – wyjaśniła Marta. – Pomyśleliśmy, że dżungla potrzebuje więcej rozrywki i kultury. Chcieliśmy, żeby to była niespodzianka dla wszystkich mieszkańców.
– To wy robiliście te światła i dźwięki, które widziała Sowa Sylwia? – zapytał Kuba.
– Tak! – przyznała Małpa Marta. – Ćwiczymy co noc. Nie wiedzieliśmy, że kogoś przestraszymy. Chcieliśmy zachować wszystko w tajemnicy aż do festiwalu.
– A ten liść w moim kapeluszu? – dopytywał Kuba.
Jedna z młodszych małp nieśmiało podniosła rękę.
– To ja… przepraszam. Chciałam zaprosić was na próbę generalną, ale zabrakło mi odwagi, żeby zapukać do waszych drzwi. Wszyscy wiedzą, że jesteście najlepszymi detektywami w dżungli, więc pomyślałam, że zostawię wskazówkę.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Napięcie opadło, a małpy zaczęły pokazywać detektywom swoje kostiumy i dekoracje.
– To będzie wspaniałe przedstawienie! – zachwyciła się Patrycja, oglądając scenariusz.
– Ale potrzebujemy jeszcze trochę pomocy – przyznała Marta. – Nie wszystko idzie zgodnie z planem.
– W czym możemy pomóc? – zapytała Zofia.
– Potrzebujemy kogoś wysokiego, kto pomógłby nam zawiesić dekoracje wysoko na drzewach – wyjaśniła Marta. – I kogoś z dobrym węchem, kto pomógłby nam znaleźć odpowiednie kwiaty do perfum scenicznych.
– Zofia i Alfred są w tym najlepsi! – powiedział z dumą Kuba. – A ja mogę opowiedzieć historię o tej przygodzie podczas festiwalu, jako wprowadzenie do waszego przedstawienia!
– A ja pomogę wam zaprojektować zaproszenia i zorganizować widownię – zaoferowała Patrycja.
Małpy były zachwycone pomocą detektywów. Wspólnymi siłami dokończyli przygotowania do przedstawienia. Zofia pomagała wieszać dekoracje wysoko na drzewach, Alfred znalazł idealne kwiaty do perfum, Kuba wymyślił fascynującą historię wprowadzającą, a Patrycja zaprojektowała piękne zaproszenia dla wszystkich mieszkańców dżungli.
Festiwal Pełni Księżyca
Trzy dni później cała dżungla zebrała się na polanie, by uczestniczyć w pierwszym Festiwalu Pełni Księżyca. Sowa Sylwia, która początkowo była przestraszona dziwnymi światłami, teraz z entuzjazmem pomagała w organizacji, używając swojej mądrości do rozwiązywania ostatnich problemów logistycznych.
Kuba, ubrany w swój najelegantszy kapelusz, rozpoczął wieczór opowieścią o tajemniczych światłach w dżungli i o tym, jak detektywi odkryli sekret małp. Publiczność była zachwycona, a gdy na scenę wyszły małpy w kolorowych kostiumach, rozległy się gromkie brawa.
Przedstawienie było spektakularne. Małpy opowiedziały historię o przyjaźni, współpracy i o tym, jak ważne jest dzielenie się swoimi talentami z innymi. Efekty świetlne stworzone przez świecące robaczki dodawały magii całemu wydarzeniu.
Po zakończeniu przedstawienia wszyscy świętowali przy ognisku. Patrycja zanotowała całą sprawę w dzienniku, a Alfred zaprosił wszystkich na swoje mrówkowe ciasteczka, które – ku jego zaskoczeniu – cieszyły się ogromnym powodzeniem.
– To była świetna zabawa! – podsumował Kuba, zakładając swój kapelusz teatralny. – I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tajemniczego liścia w moim kapeluszu.
– I od dobrej obserwacji Sowy Sylwii – dodała Zofia. – Gdyby nie jej czujność, moglibyśmy przegapić to wspaniałe wydarzenie.
– Właśnie dlatego tak ważne jest, by zawsze zwracać uwagę na szczegóły – powiedziała Patrycja, zapisując ostatnie notatki w swoim dzienniku. – Nawet najmniejsza wskazówka może prowadzić do czegoś wielkiego.
Małpa Marta podeszła do detektywów z bukietem kolorowych kwiatów.
– Dziękujemy wam za pomoc – powiedziała wzruszona. – Bez was nasze przedstawienie nie byłoby tak udane.
– To my dziękujemy za wprowadzenie nowej, wspaniałej tradycji do naszej dżungli – odpowiedział Alfred, wręczając jej fiolkę z perfumami, które stworzył specjalnie na tę okazję. – Festiwal Pełni Księżyca powinien odbywać się co roku.
– I tak będzie! – obiecała Marta. – A wy będziecie zawsze honorowymi gośćmi.
Gdy księżyc wzniósł się wysoko na niebie, oświetlając całą polanę srebrnym blaskiem, zwierzęta tańczyły, śpiewały i opowiadały sobie historie. Papuga Pelagia, który odzyskała swój pierścień (znalazł go w swoim gnieździe, dokładnie tak, jak sugerował Kuba), przygrywał na małej gitarze. Wąż Wiktor, z nowym, bezpiecznym schowkiem na banany, częstował wszystkich owocową sałatką.
Późnym wieczorem, gdy większość mieszkańców dżungli już się rozeszła, czwórka detektywów siedziała przy dogasającym ognisku, podziwiając gwiazdy.
– Wiecie co? – powiedział nagle Kuba. – Myślę, że rozwiązywanie zagadek to nie tylko szukanie złodziei czy odnajdywanie zgubionych rzeczy. To także odkrywanie nowych przyjaźni i tradycji.
– Masz rację – zgodziła się Zofia, wyciągając swoją długą szyję, by lepiej widzieć gwiazdy. – Każda zagadka to nowa przygoda i szansa, by lepiej poznać naszą dżunglę.
– I jej mieszkańców – dodał Alfred, wąchając nocne powietrze. – Czuję, że będzie padać. Powinniśmy już wracać.
Gdy dotarli do swojego przytulnego domku, każde z nich zajęło swoje ulubione miejsce. Patrycja usiadła przy małym biurku, by dokończyć wpis w dzienniku. Alfred przygotował herbatę z ziół, które zebrał podczas wyprawy. Zofia ułożyła się wygodnie na swoim specjalnym, wysokim łóżku, a Kuba zawiesił swój kapelusz teatralny obok kolekcji innych nakryć głowy.
– Dobranoc, detektywi – powiedział Kuba, gasząc ostatnią lampkę. – Kto wie, jaką zagadkę przyniesie nam jutro?
– Dobranoc – odpowiedzieli chórem pozostali, zasypiając z uśmiechami na twarzach.
A księżyc w pełni świecił jasno nad dżunglą, obiecując nowe przygody i tajemnice do rozwiązania dla czwórki najlepszych detektywów, jakich kiedykolwiek znała dżungla.