Home » Opowieści Detektywów » Zagadka Starożytnej Mapy – część 2

Zagadka Starożytnej Mapy – część 2

W części 1 Detektywi otrzymali trzy zgłoszenia: Lemur Lucjan słyszał nocne metaliczne dźwięki, Antylopa Agata odkryła skażone źródło wody, a Tapir Tadeusz przyniósł tajemniczą starożytną mapę.

Wszystkie problemy łączył zapach starego metalu. OkazałoPrzygotowania do Wyprawy

Wieczorem, pod gwiazdami, cała grupa – detektywi, Tadeusz i Teresa – zebrała się na polanie. Kuba porównywał symbole z mapy z niebem, podczas gdy Teresa pokazywała, które znaki świecą inaczej w świetle księżyca.

– To są konstelacje! – zawołał Kuba. – A ta linia wskazuje drogę!

Teresa dodała:

– I spójrzcie! Te drzewa, które wydawały mi się dziwnie posadzone, rzeczywiście tworzą ten sam wzór co symbol na mapie!

Gdy wszyscy już wiedzieli, że symbole to konstelacje, rozpoczęła się dyskusja o tym, jak interpretować mapę.

Teresa i Patrycja miały jedną teorię.

– Myślę, że te konstelacje pokazują kierunek północny – mówiła Teresa, wskazując na największy symbol. – Starożytni zawsze ukrywali skarby w najchłodniejszych miejscach, żeby się nie psuły.

Patrycja pokiwała głową.

– Zgadzam się! A te małe gwiazdki wokół głównego symbolu to może wskazówka, ile kroków trzeba zrobić w każdym kierunku.

Kuba i Tadeusz mieli zupełnie inną wizję.

– Nie, nie! – teatralnie machnął łapą Kuba. – Te konstelacje wskazują na wschód, tam gdzie wschodzi słońce! Starożytni uwielbiali światło i ciepło.

Tadeusz entuzjastycznie przytaknął.

– Dokładnie! A ten duży symbol w środku to może słońce, a mniejsze to planety krążące wokół niego.

Zofia i Alfred zastanawiali się nad obiema opcjami.

– Może sprawdzimy obie drogi? – zaproponowała mądrze Zofia. – Jedna grupa pójdzie na północ, druga na wschód.

Alfred powąchał mapę ponownie.

– Zgoda. Mój nos pomoże wytropić właściwy kierunek, gdy będziemy już blisko.

Dwa tropy

O świcie drużyna podzieliła się. Kuba, Tadeusz i Ala wyruszyli na wschód, podążając za hipotezą o słońcu i planetach. Patrycja, Teresa, Zofia i Alfred udali się na północ. Grupa Kuby przeszła przez gęsty las, przebrnęła przez strumyk i wspięła się na wzgórze. Ale po trzech godzinach poszukiwań znaleźli tylko stare, zwalone drzewa i żadnych śladów starożytnej cywilizacji.

– Może jednak te symbole nie oznaczały słońca… – westchnął Tadeusz.

Nagle z radyjka, które miał przy sobie Kuba, dobiegł głos Zofii.

– Kuba! Kuba! Znaleźliśmy to! Wracajcie szybko! Patrycja miała rację – to jest na północ od polany!

Gdy wszystkie zwierzęta się zgromadziły, Alfred pokazał im ukryte wejście. To nie były zwykłe schody – przed nimi stały kamienne drzwi z pięcioma okrągłymi zagłębieniami.

– To zagadka! – zawołała Patrycja, przyglądając się przez lupę. – Musimy znaleźć właściwe kamyki i włożyć je w odpowiednie miejsca.

Teresa rozejrzała się wokół.

– Patrzcie! Te kolorowe kamyki leżące wokół drzwi! Każdy ma inny kształt.

Na ziemi leżały kamyki w kształtach koła, trójkąta, kwadratu, gwiazdy i księżyca. W drzwiach były zagłębienia w tych samych kształtach, ale pomieszane. Ala podleciała i zaczęła układać.

– Koło do okrągłego zagłębienia, trójkąt do trójkątnego…

Po chwili kamienne drzwi zaskrzypiały i otworzyły się, odsłaniając ciemne przejście w dół.

Cała grupa zeszła ostrożnie kilka stopni w dół. Korytarz był wąski i ciemny, oświetlany jedynie latarkami Patrycji. Nagle Alfred zatrzymał się i powąchał powietrze.

– Stójcie! Czuję dziwny zapach… to zapach starych, gnijących liści. Ale tu nie powinno być liści!

Patrycja poświeciła latarką na podłogę przed nimi. Wyglądała normalnie, ale Alfred miał rację – pod stopami czuć było charakterystyczny zapach.

Teresa ostrożnie dotknęła podłogi patykiem.

– To nie jest prawdziwa podłoga! Te liście przykrywają jakiś dół!

Zofia wyciągnęła szyję i poświeciła w dół.

– To pułapka! Głęboki dół, który miał chronić komnatę przed złodziejami.

Wokół leżały różnej długości kije i sznurki. Zwierzęta musiały zbudować drabinę, żeby przejść nad pułapką.

– Potrzebujemy dwóch długich kijów na boki – zastanawiał się Kuba.

– A krótszych na szczeble – dodała Patrycja.

– Ile szczebli będzie nam potrzeba? – zapytała Teresa.

Policzyli razem – pięć szczebli w odstępach, żeby każde zwierzę mogło bezpiecznie przejść. Alfred sprawdził wytrzymałość każdego węzła.

– Ten zapach drewna jest świeży. Ta drabina wytrzyma nasze ciężary.

Po bezpiecznym przejściu przez pułapkę, dotarli wreszcie do przestronnej komnaty wydrążonej w skale. Na ścianach widniały te same symbole co na mapie, ale w znacznie większej ilości. W centrum stała kamienna skrzynia. Ale Alfred ponownie ostrzegł.

– Czekajcie! Tu są jeszcze inne zapachy. Coś metalowego… i coś, co pachnie jak… pióra?

Patrycja oświetliła ściany dokładniej.

– Zobaczcie! Te dziwne dziury w ścianach… to może być kolejna pułapka!

Teresa zauważyła na podłodze kamienną płytę z symbolami.

– Tu jest napisane coś o krokach żurawia… może trzeba iść określonymi krokami?

Jak dostać się do skarbu?

Na podłodze były kamienne płytki z różnymi symbolami. Żeby bezpiecznie dojść do skrzyni, trzeba było stąpać tylko po płytkach z symbolami ptaków, omijając te z symbolami węży, które uruchamiały pułapki. Zofia, która najlepiej znała się na ptakach, prowadziła grupę.

– Stąpamy tylko po żurawiu, orle, sowie i łabędziu. Omijamy węże!

Gdy już bezpiecznie dotarli do skrzyni, okazało się, że ma ona specjalny zamek szyfrowy z pięcioma obracającymi się tarczami. Na każdej tarczy były różne symbole gwiazd i planet. Teresa studiowała zamek.

– Te symbole… to są te same konstelacje co na mapie! Ale w jakiej kolejności je ułożyć?

Patrycja porównywała z mapą.

– Może w kolejności, w jakiej pojawiają się na niebie?

Kuba przypomniał sobie.

– Wczoraj wieczorem widzieliśmy, jak gwiazdy i planety przesuwają się po niebie. Może to jest kolejność?

Trzeba było ułożyć symbole planet w kolejności od najbliższej do najdalszej od słońca: Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz. Po dyskusji i sprawdzaniu kolejności na niebie, Teresa powoli przekręciła każdą tarczę. Zamek szczęknął i otworzył się!

Kuba otworzył kamienną skrzynię i wszyscy zamarli z podziwu. W środku znajdowały się nie złoto czy klejnoty, ale zwoje papirusu, starożytne narzędzia, instrumenty astronomiczne i małe posążki.

– To wiedza! Zapiski zaginionej cywilizacji! – wykrzyknęła Patrycja.

Alfred powąchał zawartość skrzyni:

– Te zwoje są bardzo stare, ale dobrze zachowane. Ktoś bardzo dbał o ich przechowanie.

Zofia zaczęła katalogować znaleziska:

– Musimy powiadomić Sowę Stefanię. Ona zna się na artefaktach i pomoże nam zrozumieć znaczenie tych odkryć.

Teresa z podekscytowaniem oglądała instrumenty:

– Te narzędzia służyły do obserwacji gwiazd! Ta cywilizacja musiała być bardzo zaawansowana w astronomii.

Tadeusz poklepał Teresę po plecach:

– Cieszę się, że nie rozwiązałaś tej zagadki sama. Razem odkryliśmy coś niesamowitego!

Rozwiązanie zagadek

Gdy wracali na powierzchnię, Alfred wyjaśnił związek między wszystkimi sprawami:

– Te metaliczne okruchy w źródle Agaty to fragmenty starożytnych narzędzi, które ktoś wcześniej próbował wykopać. Dlatego woda zmieniła smak.

Patrycja dodała:

– A nocne dźwięki, które słyszał Lucjan, to była Teresa, która kopała i szukała wejścia do komnaty. Metaliczne stukanie to uderzanie jej narzędzi o kamienie.

Teresa przeprosiła Lucjana:

– Bardzo mi przykro, że nie mogliście spać przeze mnie. Gdybym od razu powiedziała o swoich poszukiwaniach, moglibyśmy pracować razem i nie przeszkadzałabym wam nocami.

Lucjan uśmiechnął się:

– Nic nie szkodzi! Teraz rozumiem, że robiłaś to dla dobra wszystkich. A poza tym, dzięki temu odkryliśmy ten niesamowity skarb!

Z pomocą Tadeusza, Teresy i Stefanii detektywi zabezpieczyli znalezisko. Zwoje okazały się bezcenną skarbnicą wiedzy o dawnych mieszkańcach dżungli, ich zwyczajach, sposobach życia i zaawansowanej wiedzy o gwiazdach.

Sowa Stefania była zachwycona:

– To największe odkrycie archeologiczne w historii naszej dżungli! Te zapiski pomogą nam zrozumieć, jak żyli nasi przodkowie.

Agata mogła znów pić czystą wodę ze swojego źródła, bo detektywi oczyścili je z metalicznych fragmentów. Lucjan i jego rodzina mogli spokojnie spać, bo Teresa zakończyła swoje nocne poszukiwania.

Najważniejsze jednak było to, że Teresa i Tadeusz nauczyli się dzielić swoimi zainteresowaniami i pracować razem.

– Widzicie? – powiedział Kuba, poprawiając swój kapelusz. – Kiedy dzielimy się swoimi wątpliwościami i problemami z innymi, wszystko staje się łatwiejsze.

Patrycja z satysfakcją wpisała kolejną sprawę do swojego dziennika:

– Każda przygoda to szansa, by nauczyć się czegoś nowego! A najważniejsze, że razem możemy osiągnąć więcej niż każdy z nas osobno.

Zofia dodała mądrze:

– Czasem to, co wydaje się nam problemem, może być początkiem wspaniałego odkrycia. Trzeba tylko mieć odwagę podzielić się swoimi wątpliwościami z przyjaciółmi.

Alfred pokiwał nosem:

– I pamiętać, że każdy ma coś cennego do wniesienia. Teresa zauważyła rzeczy, których my nie dostrzegliśmy.

I tak zakończyła się kolejna przygoda Zwierząt Detektywów. Dzięki współpracy, sprytowi, odwadze i – co najważniejsze – dzieleniu się problemami z innymi, rozwiązali nie tylko zagadkę starożytnej mapy, ale także nauczyli wszystkich mieszkańców dżungli, że warto prosić o pomoc i pracować razem.

Wieczorem, siedząc przy ognisku z nowymi przyjaciółmi, wszyscy wiedzieli, że mogą na siebie liczyć w każdej, nawet najbardziej zagadkowej sprawie. A Teresa i Tadeusz postanowili założyć klub miłośników starożytnych zagadek, gdzie każdy mógł dzielić się swoimi odkryciami i wątpliwościami.