Tajemnica Szmaragdowego Jeziora

Poranek w Agencji Detektywistycznej „Zwierzęta Detektywi” rozpoczął się jak zwykle od gimnastyki. Lew Kuba wykonywał energiczne skłony, dumnie prezentując swój ulubiony kapelusz safari, który nigdy nie spadał z jego bujnej grzywy. Mysz Patrycja rozciągała swoje małe łapki, przygotowując je do precyzyjnych badań z lupą. Żyrafa Zofia delikatnie wyginała długą szyję, a Mrówkojad Alfred wykonywał skomplikowane ćwiczenia oddechowe, które pomagały mu utrzymać niezwykłą wrażliwość węchu.

Po ćwiczeniach przyszedł czas na śniadanie. Każdy z detektywów delektował się swoim przysmakiem. Kuba z apetytem zajadał stek, Patrycja chrupała serowe ciasteczka, Zofia sięgała wysoko po świeże ciasteczka palmowe, a Alfred mruczał z zadowolenia nad miseczką mrówkowych przysmaków.

– Mmmm, te ciasteczka są dziś wyjątkowo udane – powiedziała Patrycja, otrzepując okruszki z wąsików.

– Zgadzam się, nic tak nie poprawia nastroju jak dobry posiłek przed pracą – odparła Zofia, sięgając po ostatnie ciastko palmowe.

Właśnie wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Rozpoczynała się poranna sesja porad dla mieszkańców dżungli.

Poranne konsultacje

Jako pierwszy wszedł Tapir Teodor, nerwowo przestępując z nogi na nogę.

– Detektywi, mam problem z moim ogrodem. Ktoś w nocy zjada wszystkie moje ulubione owoce, a nie mogę złapać złodzieja na gorącym uczynku, bo zasypiam zbyt wcześnie!

Kuba założył swój „kapelusz do myślenia” – brązowy melonik z małym piórem.

– Hmm, może powinieneś rozważyć zainstalowanie dzwoneczków na niskich gałęziach? – zaproponował. – Kiedy złodziej się zbliży, dzwoneczki cię obudzą!

Teodor podziękował za radę i wyszedł wyraźnie uspokojony.

Następna była Sowa Sandra, która miała problem z hałaśliwymi sąsiadami.

– Nie mogę spać w dzień, bo wszyscy wokół hałasują! – poskarżyła się.

Patrycja wyciągnęła swój dziennik śledztw i przejrzała notatki.

– Mam to! – powiedziała, pokazując stronę z rysunkami. – Możesz użyć miękkich liści do zatkania uszu albo przenieść się na wyższą gałąź, gdzie jest ciszej. Mam tu dokładne szkice najlepszych miejsc w dżungli do spokojnego snu.

Sowa Sandra podziękowała, studiując uważnie mapkę.

Tajemnica Szmaragdowego Jeziora

Ostatnim gościem był Bóbr Bartek, który wpadł do biura zdyszany i zdenerwowany.

– Detektywi! Nad Szmaragdowym Jeziorem dzieją się dziwne rzeczy! – wykrzyknął. – Od tygodnia każdego ranka znajdujemy tajemnicze ślady na brzegu. Nikt nigdy nie widział zwierzęcia, które je zostawia, ale ślady są ogromne i nieznane! Wszyscy boją się, że to jakiś nowy, straszny drapieżnik!

Patrycja natychmiast sięgnęła po swoją największą lupę, Zofia zaczęła szkicować mapę okolic jeziora, Alfred już węszył w powietrzu, a Kuba założył swój najodważniejszy kapelusz.

– To jest sprawa dla Agencji „Zwierzęta Detektywi”! – ogłosił Kuba. – Wyruszamy natychmiast!

Po szybkim przygotowaniu ekwipunku, detektywi udali się nad Szmaragdowe Jezioro. Na miejscu zastali grupkę zaniepokojonych zwierząt, które pokazały im tajemnicze ślady – były to dziwne, okrągłe odciski, większe niż łapa słonia, ale z dziwnymi wzorami, których nikt wcześniej nie widział.

Patrycja natychmiast zabrała się do pracy, badając ślady przez swoją ulubioną lupę.

– Fascynujące! – mruknęła. – Te ślady nie przypominają niczego, co widziałam w moich księgach.

Zofia rozłożyła swoją mapę i zaznaczyła wszystkie miejsca, gdzie pojawiły się ślady.

– Zauważcie, że układają się w pewien wzór – powiedziała, pokazując punkty na mapie. – Wszystkie znajdują się w odległości nie większej niż dwadzieścia metrów od wody.

Alfred tymczasem węszył intensywnie wokół śladów.

– Wyczuwam coś… metalicznego – powiedział zdziwiony. – To nie jest zapach żadnego znanego mi zwierzęcia.

Kuba, w swoim kapeluszu safari, dramatycznie stanął na głazie i ogłosił:

– Rozbijemy tu obóz i złapiemy tajemniczego drapieżnika na gorącym uczynku!

Nocna zasadzka

Detektywi przygotowali kryjówkę w zaroślach nad brzegiem jeziora i czekali. Noc była ciemna i pełna tajemniczych dźwięków dżungli. Zofia wykorzystała swoją wysokość, by obserwować całą okolicę. Patrycja przygotowała notatnik do zapisywania obserwacji. Alfred co jakiś czas węszył w powietrzu, a Kuba dzielnie stał na straży, choć czasem podskakiwał na dźwięk spadającej szyszki.

Tuż przed północą usłyszeli dziwny, mechaniczny dźwięk. Coś zbliżało się do jeziora od strony północnej.

– To nie jest zwierzę! – szepnął Alfred. – Ten zapach… jakby olej i metal!

Wkrótce ich oczom ukazał się niezwykły widok – do jeziora zbliżała się dziwna, metalowa maszyna na wysokich, okrągłych nogach. Poruszała się powoli, zatrzymując się co kilka kroków i pobierając próbki wody.

– To robot! – wykrzyknęła Patrycja, nie mogąc powstrzymać ekscytacji.

Maszyna natychmiast się zatrzymała i skierowała w ich stronę jasne światło. Detektywi wyszli z ukrycia, a Kuba odważnie wystąpił naprzód.

– Kim jesteś i co robisz w naszej dżungli? – zapytał stanowczo, choć jego ogon lekko drżał.

Ku ich zaskoczeniu, z maszyny dobiegł przyjazny głos:

– Jestem S.A.M. – Samochodowy Analizator Mokradeł. Zostałem wysłany przez naukowców z pobliskiej stacji badawczej, aby monitorować jakość wody w jeziorze.

Patrycja, nie mogąc się powstrzymać, podeszła bliżej, badając maszynę przez lupę.

– Fascynujące! Dlatego ślady były tak dziwne – to odciski twoich metalowych nóg!

– Przepraszam za niepokój – odpowiedział robot. – Miałem pracować tylko w nocy, żeby nie przeszkadzać mieszkańcom dżungli.

Zofia, analizując sytuację swoim spokojnym umysłem, zaproponowała:

– Może mógłbyś przedstawić się mieszkańcom? Wtedy nikt nie będzie się bał twoich śladów.

Rozwiązanie zagadki

Następnego dnia zorganizowano wielkie spotkanie nad jeziorem. Robot S.A.M. wyjaśnił wszystkim zwierzętom, że bada wodę, aby upewnić się, że jest czysta i zdrowa dla wszystkich mieszkańców dżungli. Pokazał nawet, jak pobiera próbki i jakie ma czujniki.

Bóbr Bartek był najbardziej zachwycony:

– To wspaniale! Teraz będziemy wiedzieć, czy nasza woda jest zdrowa!

Po powrocie do agencji, detektywi świętowali przy mrówkowych ciasteczkach, które Alfred specjalnie przygotował na tę okazję.

– To była wyjątkowa przygoda – powiedziała Zofia, sięgając po ciastko. – Poznaliśmy nową technologię i pomogliśmy uspokoić mieszkańców dżungli.

– I najważniejsze – nie ma żadnego strasznego drapieżnika! – dodał z ulgą Kuba, zdejmując swój kapelusz safari.

Patrycja już skrupulatnie zapisywała wszystkie szczegóły w swoim dzienniku śledztw, dodając nawet mały szkic robota S.A.M.

– Musimy pamiętać, że nie wszystko, co nieznane, jest groźne – podsumowała mądrze. – Czasem to po prostu… nowe!

I tak zakończyła się kolejna sprawa Agencji Detektywistycznej „Zwierzęta Detektywi” – tajemnica nocnych śladów nad Szmaragdowym Jeziorem została rozwiązana, a mieszkańcy dżungli mogli znów spać spokojnie.