Tego dnia zwierzęta wstały wcześnie rano. Miały w planie wejście do lasu i zbieranie różnych darów: grzybów, żołędzi, którymi będzie można się wymienić z dzikami, trochę kasztanów i innych owoców. Każde zwierzę miało koszyk i odpowiednie nożyki do zbierania grzybów. Zawsze jesienią zwierzęta chodziły na grzyby i zawsze miały jakąś dziwną przygodę. Tym razem postanowiły, że skupią się tylko na zbieraniu tego, co zaplanowały.
– Żadnych brykań, żadnych wybryków, żadnego wchodzenia na drzewa po miód, a przede wszystkim żadnego zbierania mrówek – ustalili wszyscy.
Mrówkojad Alfred był troszeczkę niepocieszony, ale raz w roku mógł sobie urządzić dzień bez mrówkowych ciasteczek i przysmaków. Po porannej gimnastyce i śniadaniu zwierzęta poszły do dżungli. Zaczęły gromadzić zapasy. Były doskonałymi tropicielami, miały fantastyczny wzrok, węch i słuch. Dzięki temu wiedziały, w którą stronę się udać po najpotrzebniejsze składniki. Koszyczki zapełniały się błyskawicznie.
W połowie dnia zwierzęta usiadły na polanie na piknik. Opowiadały sobie historie z dawnych czasów i przygody z lat poprzednich.
– Pamiętacie, jak pewnego dnia mysz pustynna chciała spróbować miodku i pogryzły ją pszczoły? – wspominali.
– Albo jak Lew Kuba wpadł do wykopanej dziury, którą zrobiły borsuki? – śmiali się wszyscy.
Po przekąsce zwierzęta znowu udały się do lasu. Chciały dopełnić koszyczki i wracać do bazy. Jednak okazało się, że mrówkojad nie mógł się oprzeć zapachowi mrówek. Jego nos brykał na lewo i prawo, jakby był samoistnym bytem nieprzyczepionym do mrówkojada.
– Mrówkojadzie – powiedziała Żyrafa Zofia – pamiętaj, umówiliśmy się, że dzisiaj żadnych wybryków ani przysmaków.
– Tak, rozumiem, ale te mrówki tak aromatycznie pachną – westchnął mrówkojad. – Zupełnie nie panuję nad swoim nosem.
Kiedy przechodzili koło kolejnego dużego mrowiska, nos mrówkojada zrobił psikusa i błyskawicznie zatopił się w mrowisku. Zwierzęta zaczęły się śmiać, ale już po chwili bardzo się zdziwiły.
– Aaaa! – krzyknął mrówkojad i wyciągnął nos. Na jego końcu było widać ogromne żądło szerszenia. Najwidoczniej mrówki, które gromadziły różne owady i zapasy na zimę, przyniosły tego szerszenia, który jeszcze był całkiem żywy. Szerszeń, kiedy zobaczył nos, błyskawicznie wbił się w niego.
Mrówkojad zaczął się wić z bólu.
– Ratujcie mnie!
Zwierzęta miały doświadczenie w tego typu wypadkach. Lew Kuba błyskawicznie swoim cielskiem przycisnął mrówkojada, żeby się nie ruszał. Mysz pustynna wyciągnęła szkło powiększające oraz pęsetę i wyciągnęła żądło. Żyrafa tymczasem przyłożyła okład zmniejszający obrzęk i zawinęła bandaże.
– Wszystko już dobrze, mrówkojadzie. Chodźmy do bazy, ten twój niesforny nos znowu spłatał nam psikusa – powiedziała Żyrafa.
Mrówkojad, nieco obolały, ale bardziej przestraszony niż cierpiący, ruszył do bazy.
– Dobrze, że wszystko się tak skończyło – powiedział mrówkojad, mówiąc przez nos. – Moja babcia mi opowiadała, że szerszenie są bardzo niebezpieczne i czasami może nawet dojść do paraliżu.
– Wszystko będzie dobrze – zapewniła żyrafa.
Mrówkojad wskoczył na leżaczek, przyłożył sobie zimny okład i zaczął odpoczywać. Inne zwierzęta zabezpieczyły swoje zebrane owoce oraz inne dary lasu. Wrzuciły je do wody, żeby się wypłukały, i przygotowywały do suszenia oraz zapakowania do słoików na zimę.
Wieczorem, kiedy zwierzęta zamierzały zjeść kolację, zeskoczyły z leżaczków. Ale nie było mrówkojada.
– Mrówkojadzie Alfredzie! Zapraszamy na jedzenie! – zawołały.
Ale mrówkojad się nie ruszał. Żyrafa zajrzała swoją długą szyją do jego leżaczka, trąciła go nosem. Mrówkojad otworzył oko.
– Bardzo boli mnie nos – powiedział słabo.
Żyrafa odwinęła bandaż, a jego nos był ogromnie spuchnięty.
– Ojej, chyba ten jad szerszenia ci zaszkodził – powiedziała zatroskana.
– No tak, i zupełnie nie czuję zapachów. Moja babcia mi opowiadała, że raz na 1000 przypadków zdarza się poważna sytuacja. Nigdy nikogo nie znałem, komu się to przydarzyło, ale widocznie jestem uczulony na jad – westchnął mrówkojad.
– Bardzo dziwne – powiedziała mysz pustynna. Poszła do biblioteki i przyniosła wielką księgę starodawnych chorób i przepowiedni. Otworzyła na stronie „Ukąszenie przez szerszenia” i zaczęła czytać:
– Ukąszenie przez szerszenia, ukąszenie przez osę. Szerszenie i mrówkojady. Stara legenda głosi, że kiedy szerszeń ukąsi mrówkojada w czubek nosa, ten straci węch. Nie będzie mógł już wyczuwać żadnych mrówek.
Zwierzęta się przeraziły.
– Jak to możliwe? Czy jest na to jakieś lekarstwo?
– Nie wiem. Czy będę mógł jeszcze być detektywem? – zapytał zatroskany mrówkojad.
– Nie martw się, Alfredzie. Zawsze znajdziemy jakieś rozwiązanie – pocieszały go zwierzęta, choć same były zaniepokojone.
Mysz pustynna czytała dalej:
– Jedynym lekarstwem jest mikstura sporządzana ze składników, które zna leniwiec. Leniwiec Lemonek zawsze służy pomocą i kiedy tylko wydarzy się problem, należy się udać do niego po pomoc.
– Leniwiec Lemonek? Ale przecież nie ma żadnych leniwców w naszej krainie – zauważyła żyrafa.
– Może zapytamy sowę? – zaproponowała mysz.
Lew Kuba wsiadł na rower i pojechał do mądrej sowy. Wiedział, przy którym drzewie mieszka, więc zapytał sowę. Sowa zleciała na dół.
– Witaj, Kubo, cóż cię do mnie sprowadza? Czy coś się wydarzyło?
– Sowo, sowo, mamy problem. Mrówkojad Alfred został ukąszony przez szerszenia.
– Przecież nie pierwszy raz – powiedziała sowa.
– No właśnie, ale tym razem ukąszenie było w sam czubek nosa. Jego nos spuchł i stracił węch.
– Ojej, czytałam kiedyś o tej przypadłości. Bardzo poważna sytuacja.
– Sowo, przeczytaliśmy w starej księdze, że tylko mikstura sporządzona przez leniwca Lemonka może pomóc.
– Ale przecież – powiedziała sowa – tak, pamiętam z dawnych czasów. Obecnie żaden leniwiec nie mieszka w naszym lesie. Ale wiele lat temu na drzewie, które rosło na skraju lasu, swój dom miał leniwiec Lemonek. Niestety, bardzo był zniesmaczony tym, że zwierzęta pracują, biegają, spieszą się, bo on po prostu odpoczywał i raz w roku przyrządzał jakąś miksturę. Dlatego powiedział, że wyprowadza się daleko w głąb lasu i nie będzie dostępny dla zwierząt.
– I co my teraz zrobimy? – zapytał Lew Kuba.
– Chyba mam tutaj jakąś starą mapę – powiedziała sowa. Pofrunęła do swojej dziupli, wróciła i wręczyła lwu Kubie starą mapę. – Niestety, pół mapy mi zaginęło, ale macie tutaj zaznaczoną drogę, którą leniwiec Lemonek narysował, gdyby ktoś chciał do niego dotrzeć w bardzo pilnej sprawie. Powiedział, żeby ją wręczyć tylko wtedy, kiedy pojawi się naprawdę ogromny problem i nikt inny nie może go rozwiązać.
– No właśnie, to chyba taka sytuacja – powiedział Lew Kuba i wrócił do zwierząt.
W międzyczasie zwierzęta wezwały łasicę pielęgniarkę. Zrobiła okład na nos mrówkojada i podała mu odpowiednie zioła łagodzące ból. Lew Kuba opowiedział zwierzętom swoją rozmowę z sową.
– Wyruszamy natychmiast – powiedziała mysz pustynna.
– Tak – dodała żyrafa. – Alfredzie, ty tutaj dzielnie odpoczywaj, a my wyruszamy na misję. Papuga Ala będzie naszym posłańcem, będzie nad nami leciała i śledziła naszą drogę.
Zwierzęta zabrały ekwipunek, mapę i wyruszyły. Pierwsza część drogi była dosyć prosta. Dotarły do skraju lasu, przedarły się przez chaszcze, następnie natrafiły na strumień, który przeszły w bród. Później była drobna wspinaczka w górę po skałach, następnie polana z opuszczonymi domkami, gdzie czasami dostrzegały wiszące pająki, ale nie zatrzymywały się ani chwili. Chciały jak najszybciej dotrzeć do leniwca, aby zdobyć przepis na miksturę.
Kiedy dotarli do końca mapy, zaczęli się naradzać.
– Co teraz zrobimy? – zapytał Lew Kuba.
– Gdybym była leniwcem – powiedziała Żyrafa Zofia – szłabym dalej prosto. Nie chciałoby mi się przecież zmieniać planu.
– Nastawię swoje uszy i będę słuchała dźwięków lasu – powiedziała mysz pustynna. – Na pewno tam, gdzie leniwiec przebywa, jest najcichsze miejsce w całym lesie.
– Dobry pomysł – powiedział Lew Kuba.
– Ruszajmy – powiedziała żyrafa i zaczęli dalej posuwać się w głąb lasu.
W pewnej chwili mysz pustynna podniosła rękę i dała sygnał:
– Stop! Cisza!
Nasłuchiwała. Usłyszała jakieś chrumkanie.
– Nie ruszajcie się – powiedziała.
Nagle tuż przed nimi pojawiło się stado dzików. Dziki przestraszyły się, bo dawno w tym lesie nikogo nie widziały. Zwierzęta przestraszyły się również. Na szczęście Lew Kuba miał ze sobą garść żołędzi, które zebrali poprzedniego dnia w lesie. Podał żołędzie myszy pustynnej, a ona bardzo delikatnie wysypała je i pokazała dzikom.
– To dla was – powiedziała.
Mama dzik podeszła, powąchała świeżutkie żołędzie.
– Czy ty znasz nasz język? – zapytała.
– Znam – odpowiedziała mysz pustynna. – Nauczył mnie tego języka pewien stwór, który przyszedł z krainy zwierząt detektywów.
– A co ci jeszcze opowiadał?
– Mówił, że mieszkał w krainie zwierząt detektywów i czuł się tam bardzo dobrze. Ale ponieważ wszystkie zwierzęta przychodziły do niego po poradę, biegały, pracowały, imprezowały, a on był leniwcem, wyprowadził się w głąb lasu.
– To my jego szukamy – powiedziała mysz pustynna.
– Musicie iść dalej prosto – odpowiedziała mama dzik. – Dziękujemy za żołędzie.
Zwierzęta poszły dalej.
– Jesteśmy na dobrej drodze – powiedziała mysz.
Po przejściu kolejnych kilku kilometrów zwierzęta zobaczyły wielką polanę.
– To jest chyba koniec lasu. Co z naszym mrówkojadem? Co z naszym leniwcem? Przecież on miał mieszkać w lesie – zmartwiły się.
Mysz pustynna nastawiła uszy, żyrafa wyciągnęła szyję, a Lew Kuba zaczął się rozglądać. Zobaczyli pokryte liście eukaliptusa. To chyba był znak – liście były dosyć świeże. Zwierzęta spojrzały w górę, a tam na hamaku zwisały dwie łapy. To był leniwiec!
– Chyba śpi. Czekamy, aż się obudzi? – zapytał Lew.
– Może jednak nie – odpowiedziała żyrafa.
Na szczęście nad nimi cały czas leciała papuga, która obserwowała sygnały. Papuga obniżyła lot i swoim wiatrem ze skrzydeł obudziła leniwca. On otworzył jedno oko.
– O nie, kto mi przeszkadza w śnie? – zapytał niezadowolony.
– Leniwcu Lemonku, czy możesz zejść z drzewa? Mamy do ciebie wielką prośbę. To my, zwierzęta detektywi – powiedziała papuga.
Leniwiec Lemonek zszedł z drzewa powoli i ostrożnie.
– Witajcie, czyżby wydarzyła się jakaś bardzo poważna sprawa, że mnie niepokojcie? Wiesz o tym, że przez wiele lat nikt mnie nie niepokoił.
– Ale okazuje się, że nastąpiło coś, co zdarza się bardzo rzadko. Mrówkojad został ugryziony w nos i prawdopodobnie straci węch – wyjaśniła żyrafa.
– Ach, to rzeczywiście poważna sprawa – powiedział leniwiec Lemonek. – Potrzebujecie mojej mikstury. Dobrze, że przyszliście. Chodźcie za mną.
Leniwiec zaprowadził ich do swojej małej chatki ukrytej wśród drzew. Wewnątrz było pełno ziół, suszu i różnych składników.
– Ta mikstura wymaga specjalnych składników – wyjaśnił leniwiec. – Potrzebuję pyłku z kwiatów nocnych, kory z drzewa eukaliptusowego, soku z liści aloesu i kilku kropel rosy porannej.
Zwierzęta natychmiast zabrały się do pracy. Żyrafa sięgała po wysokie liście, mysz pustynna zbierała rosę, a Lew Kuba pomagał przy zbieraniu kory. Papuga latała i koordynowała wszystkie działania.
Po kilku godzinach leniwiec Lemonek przygotował miksturę.
– Gotowe – powiedział. – Ta mikstura pomoże mrówkojadowi odzyskać węch. Musi ją wypić i wetrzeć trochę w nos. Ale pamiętajcie – musi to zrobić przed zachodem słońca, inaczej mikstura straci swoją moc.
Zwierzęta podziękowały leniwcowi i ruszyły w drogę powrotną. Biegły najszybciej jak mogły, żeby zdążyć przed zachodem słońca. Papuga leciała przodem, żeby przygotować mrówkojada.
Kiedy dotarły do bazy, słońce już chyliło się ku zachodowi. Mrówkojad Alfred leżał smutny na swoim leżaku.
– Alfredzie! Mamy miksturę! – zawołała żyrafa.
Mrówkojad wypił miksturę i wtarł trochę w nos, dokładnie tak, jak powiedział leniwiec. Tuż przed zachodem słońca jego nos zaczął się kurczyć, a opuchlizna znikać.
– Czuję! – krzyknął nagle mrówkojad. – Czuję zapach mrówek!
Wszystkie zwierzęta zaczęły skakać z radości. Mrówkojad odzyskał swój węch, a to oznaczało, że nadal może być detektywem.
– Dziękuję wam, przyjaciele – powiedział wzruszony. – Bez was nie dałbym sobie rady.
– Jesteśmy drużyną – odpowiedział Lew Kuba. – Zawsze sobie pomagamy.
Od tego dnia zwierzęta detektywi co roku odwiedzały leniwca Lemonka, przynosząc mu zapasy na zimę i opowiadając o swoich przygodach. A mrówkojad Alfred, choć nadal uwielbiał mrówki, był już bardziej ostrożny podczas zbierania grzybów w lesie.
I tak oto kolejna przygoda zwierząt detektywów dobiegła końca, a wszystkie zwierzęta nauczyły się, że prawdziwi przyjaciele zawsze przychodzą z pomocą, nawet jeśli wymaga to długiej podróży przez cały las.