W poprzednich odcinkach Zwierzęta Detektywi podczas remontu domku przed porą suchą odnalazły pod podłogą tajemniczą mapę z napisem „Mapa My…”. Z pomocą Sowy Sylwii i Leniwca Lemonka udało im się zdobyć brakujący fragment i znaleźć drogę do ukrytej groty nad jeziorem. Tam rozwiązały zagadkę kamiennych symboli i odkryły skrzynkę ze złotym kluczem oraz starym pergaminem podpisanym „Pradawny Szczur Seweryn”. Ze względu na wiek i delikatność pergaminu, mogli go bezpiecznie rozwinąć dopiero w domku, przy użyciu specjalistycznych narzędzi.
Wieczór był ciepły i spokojny. Zwierzęta Detektywi wrócili do domku zmęczeni, ale pełni ekscytacji. Na tarasie Kuba zapalił dwie lampy oliwne, a Zofia ostrożnie rozłożyła miękkie płótno na stole.
– Teraz możemy go rozwinąć – powiedziała Patrycja, wyjmując pergamin z wodoodpornej tuby.
Wszyscy zebrali się wokół stołu. Patrycja delikatnie rozwiązała sznurek i powoli, bardzo powoli, zaczęła rozkładać kruchy papirus. Alfred przytrzymywał brzegi specjalnymi drewnianymi ciężarkami, żeby pergamin się nie zwinął.
Kiedy cały tekst był widoczny, zapadła cisza.
– To… jakiś obcy język – szepnęła Ala, marszcząc dziobek.
Pergamin pokrywały dziwne znaki, zakręcone litery i symbole, których nikt z nich nie rozumiał. Wyglądały staro, tajemniczo i zupełnie nieczytelnie.
– Nie rozumiem ani słowa – westchnął Kuba.
Zofia pochyliła długą szyję i przyjrzała się uważnie.
– To nie jest żaden język, który znam. Może to szyfr?
Wszyscy poczuli rozczarowanie. Przeszli przez tyle przygód, rozwiązali tyle zagadek, a teraz… nie mogli odczytać najważniejszego przesłania.
Alfred odsunął krzesło i wziął czystą kartkę.
– Jeśli to szyfr, możemy spróbować go rozwiązać! – powiedział z entuzjazmem. – Znam kilka metod deszyfrowania starożytnych dokumentów.
– Jakich metod? – zapytała Ala, przysiadając bliżej.
– Po pierwsze, można liczyć częstotliwość znaków – wyjaśnił Alfred, zaczynając notować. – Jeśli jakiś znak pojawia się bardzo często, to prawdopodobnie oznacza najpopularniejsze litery, jak „a”, „e” czy „o”.
Zaczął analizować pergamin, stawiając kreski przy każdym powtarzającym się znaku.
– Zobaczcie – pokazał po chwili. – Ten zakręcony symbol pojawia się dwanaście razy. A ten prostszy – osiem razy.
– Co to nam mówi? – spytała Zofia.
– Jeśli to prosty szyfr podstawieniowy, ten często występujący znak może oznaczać „a” albo „e” – odpowiedział Alfred.
Zofia zaproponowała coś innego.
– Może to szyfr Cezara? Taki, gdzie każda litera jest przesunięta o kilka pozycji w alfabecie?
– Dobry pomysł! – przyznał Alfred. – Spróbujmy przesunąć znaki o trzy miejsca do przodu… albo do tyłu…
Przez następne pół godziny próbowali różnych przesunięć. Ale żaden nie dawał sensownych słów.
Kuba westchnął.
– A może to szyfr lustrzany? Tekst napisany od tyłu?
Patrycja odwróciła kartkę z zapiskami i spróbowała czytać od końca. Znowu nic.
W końcu Alfred odłożył ołówek i popatrzył uważnie na cały pergamin.
– Wiecie co? – powiedział powoli. – To może wcale nie być szyfr.
– Jak to? – zdziwiła się Ala.
– Spójrzcie – wskazał na znaki. – Mają regularną strukturę. Niektóre powtarzają się w określonych odstępach, jakby były końcówkami słów. Są tu krótkie i długie wyrazy. To wygląda jak… prawdziwy język.
– Tylko bardzo stary i dla nas niezrozumiały – dodała Zofia.
Patrycja przysunęła lampę bliżej i przyjrzała się dokładniej.
– Alfred ma rację. To nie szyfr. To język. Widzicie? Tutaj są zdania, przecinki, kropki. Ktoś pisał to tak, jakby był pewien, że inni kiedyś to przeczytają.
– Stary język – powtórzył Kuba. – Ale jaki?
Patrycja siedziała w milczeniu, wpatrując się w tekst. Coś w tych znakach wydawało się jej znajome. Przesunęła palcem po jednym słowie, potem po drugim.
– Zaczekajcie – powiedziała nagle. – To słowo… „ziarno”. Myślę, że to znaczy „ziarno”.
– Skąd wiesz? – zapytała Ala.
Patrycja zamknęła oczy, jakby próbowała sobie coś przypomnieć.
– Kiedy byłam bardzo mała, prababcia opowiadała mi bajki. Mówiła dziwnym, starym językiem. Mówiła, że to język naszych przodków. Wtedy nie rozumiałam, ale… pamiętam niektóre słowa.
Wskazała kolejne słowo.
– A to… „woda”. I tu… „droga”!
Kuba podniósł się z krzesła.
– Patrycjo, to niesamowite! To język twoich przodków! Język pradawnych myszy!
– Musimy znaleźć coś, co nam pomoże przetłumaczyć całość – powiedziała Zofia. – Może w bibliotece są jakieś stare księgi?
Alfred już biegł do środka. Po kilku minutach wrócił z dwoma starymi tomami pokrytymi kurzem.
– Znalazłem „Leksykon języków zwierzęcych” i „Słownik zapomnianych dialektów”!
Patrycja otworzyła pierwszą księgę i zaczęła kartkować. Jej palce przesuwały się szybko po stronach, sprawdzając alfabety, przykładowe teksty, tabele porównawcze.
– Tutaj jest alfabet myszy polnych… alfabet myszy leśnych… myszy górskich… – mówiła, kartkując dalej.
Alfred otworzył drugi tom.
– A tu są języki z pustyni, języki z delty rzeki, języki z wyżyn…
Przez następne pół godziny detektywi przeszukiwali obie księgi, porównując znaki z pergaminu z różnymi alfabetami. Ale nic nie pasowało idealnie. Niektóre litery wyglądały podobnie, ale całość nie dawała sensu.
– To nie może być to – westchnęła Zofia. – Patrycja przecież rozpoznała słowa!
– Może to jeszcze starszy język – zastanawiał się Kuba. – Tak stary, że nie ma go w tych księgach?
Patrycja siedziała w ciszy, intensywnie myśląc. Nagle w jej pamięci pojawił się obraz – ona jako mała myszka, siedząca na kolanach babci, słuchająca opowieści. I jeszcze coś… stara, ciężka księga z wytartą okładką.
– Zaczekajcie! – krzyknęła nagle, zrywając się z krzesła. – Pamiętam! Babcia dała mi kiedyś książkę!
Pobiegła do biblioteki, do najdalszego kąta, gdzie stały jej osobiste rzeczy. Na najwyższej półce, przykryta cienką warstwą kurzu, leżała niewielka, oprawiona w skórę księga.
Patrycja wróciła na taras, trzymając ją oburącz.
– Babcia przekazała mi ją wiele lat temu. Powiedziała: „Kiedyś ci się przyda, Patrycjo. To dziedzictwo naszej rodziny”.
Nigdy jej nie czytałam, bo… wydawała się taka stara i nudna. To był słownik zapomnianego języka.
Położyła księgę na stole. Na okładce, wyblakłymi literami, widniał tytuł: „Język Pradawnych – Słownik Przodków Mysiego Rodu”.
Wszyscy wstrzymali oddech.
Patrycja otworzyła pierwszą stronę. Tam, starannym pismem, widniała dedykacja:
„Dla mojej prawnuczki Patrycji. Nigdy nie zapominaj, skąd pochodzisz. Język przodków to klucz do ich mądrości. Z miłością – PraBabcia Celesta”.
Patrycja poczuła, jak łzy napływają jej do oczu.
– Babcia wiedziała – szepnęła. – Jakby… jakby wiedziała, że kiedyś tego będę potrzebować.
Otworzyła słownik i zaczęła porównywać znaki. Pierwsze słowo z pergaminu – idealnie pasowało. Drugie – też. Trzecie – dokładnie tak samo!
– To jest to! – zawołała radośnie. – To dokładnie ten język! Każda litera, każdy symbol!
Kuba klasnął w łapy.
– Twoja babcia zostawiła ci skarb, Patrycjo. Prawdziwy skarb.
Alfred pokiwał głową.
– Teraz możemy przetłumaczyć cały pergamin!
Detektywi usiedli wokół stołu jak uczniowie przed trudnym zadaniem. Patrycja trzymała słownik babci, Alfred notował tłumaczenie na czystej kartce, Zofia czytała głośno fragmenty pergaminu, Kuba sprawdzał w drugiej księdze wątpliwe słowa, a Ala podświetlała lusterkiem ciemniejsze, zatarte fragmenty.
Słowo po słowie, zdanie po zdaniu, odkrywali ukrytą historię.
– „Dawno temu…” – zaczęła Zofia.
– „…w Krainie Pradawnych Myszy…” – kontynuował Alfred, zapisując.
– „…był czas wielkiego urodzaju” – dodała Patrycja, odnajdując znaczenie kolejnych znaków w słowniku babci.
Praca była żmudna, ale pasjonująca. Mijały godziny. Księżyc przesuwał się po niebie. Ale nikt nie myślał o spaniu. Historia Seweryna zaczynała się wyłaniać z zagadkowych liter jak obraz spod warstw kurzu.
Patrycja co chwilę zatrzymywała się, dotykając delikatnie stron słownika.
– Dziękuję, babciu – szeptała cicho. – Dziękuję, że mi to zostawiłaś.
Wreszcie, gdy pierwsza gwiazda poranka zabłysła na wschodzie, Alfred odłożył pióro.
– Mamy to – powiedział cicho. – Cała historia.
Patrycja wzięła głęboki oddech i zaczęła głośno czytać przetłumaczony tekst:
„Jestem Seweryn, nauczyciel i mędrzec z klanu Pradawnych Myszy. Piszę tę opowieść, by ktoś kiedyś zrozumiał, co się stało z naszą krainą.
Urwała na chwilę, przełykając ślinę. Wszyscy wpatrywali się w nią w napięciu.
„Dawno temu w naszej krainie był czas wielkiego urodzaju. Ziemia rodziła obfite plony, zbóż było pod dostatkiem, żywności nigdy nie brakowało…”
Patrycja podniosła wzrok znad kartki. Jej łapy lekko drżały.
– To dopiero początek – szepnęła. – Historia jest długa. I myślę… myślę, że będzie smutna.
Kuba położył łapę na jej ramieniu.
– Przeczytamy ją razem. Bez pośpiechu.
Alfred dolał wszystkim ciepłej herbaty.
– Seweryn chciał, żebyśmy poznali prawdę. Całą prawdę.
Zofia skinęła głową.
– Jesteśmy gotowi wysłuchać.
Ala przysiadła bliżej, a jej kolorowe pióra połyskiwały w świetle lamp.
– Czytaj dalej, Patrycjo. Opowiedz nam historię swojego plemienia.
Patrycja wzięła kolejny głęboki oddech, spojrzała na swoich przyjaciół i zaczęła czytać dalej tajemniczą historię Pradawnych Myszy, która na zawsze miała zmienić ich rozumienie misji.
Co wydarzyło się w Krainie Pradawnych Myszy? Dlaczego Seweryn musiał ukryć nasiona? I jaka lekcja czeka na Zwierzęta Detektywów?
Odpowiedzi poznacie w kolejnym odcinku: „Klan Pradawnych Myszy”
